Sobota21.12.2024, 16:00
Sobota21.12.2024, 16:00
Sobota21.12.2024, 17:00
Sobota21.12.2024, 18:00
Sobota21.12.2024, 20:00
Niedziela22.12.2024, 17:00
Niedziela22.12.2024, 17:00
Droga reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata 2024 miała prowadzić przez Jastrzębie Zdrój. Wciąż nie wiemy co prawda w jakim państwie mundial zostanie rozegrany, ale pewnym było, że meczu z Grecją nie wypadało zakończyć inaczej, jak pewną wygraną. Na sześć rozegranych dotąd spotkań przegraliśmy zaledwie jedno, zaś ostatnia potyczka obu drużyn w eliminacjach do mistrzostw Europy zakończyła się naszym zwycięstwem 5:2.
Nie mogło zatem dziwić, gdy w niecałe 80 sekund reprezentacja Polski stworzyła trzy groźne sytuacje, z których jedna zakończyła się strzałem w słupek Michała Marka. W kolejnych minutach zagrozić bramce Dimitrisa Zervasa próbowali także Mikołaj Zastawnik, Michał Kubik oraz Sebastian Leszczak, ale ich uderzenia były albo blokowane, albo z opresji skutecznie wychodził grecki golkiper. Blisko otworzenia wyniku był Tomasz Kriezel, który mógł wykorzystać błąd w rozegraniu rywala z bramkarzem, ale w ostatniej chwili lecącą do siatki futsalówkę wybił jeden z Greków.
Przewaga biało-czerwonych nie oznaczała jednak, że bezrobotny był Michał Kałuża. Polski bramkarz poza kilkoma próbami rozegrania dwukrotnie ratował nasz zespół – raz dobrze skracając kąt, a raz przerzucając strzał nad poprzeczką.
Na nasze szczęście rywale więcej groźnych sytuacji już nie stwarzali, a do ataku znów mogli przejść zawodnicy Błażeja Korczyńskiego. Pierwszy groźny sygnał dał Sebastian Leszczak, znów obijając prawy słupek. Ale że Grecy z tego ostrzeżenia nie wyciągnęli wniosków, to też chwilę potem z bramki cieszył się Mateusz Mrowiec, skutecznie zamykając dalszy słupek po wstrzeleniu piłki przez Michała Kubika. A skoro udało się Greków napocząć, to warto było i pójść za ciosem. To uczynił Mikołaj Zastawnik, który bawiąc się z dwójką rywali w polu karnym i podcinając futsalówkę nad golkiperem, zaprezentował kibicom w Jastrzębiu trochę futsalowej magii.
Po przerwie stroną przeważającą nadal byli Polacy, czego dowodem była kolejna bramka, tym razem zdobyta przez Remigiusza Spychalskiego. Faulowany w tej sytuacji był Leszczak, jednak nie na nasze szczęście sędzia zastosował przywilej korzyści i gracz FC Reiter Toruń zdążył oddać strzał lewą nogą tuż przy prawym słupku.
Przyjezdni mogli odpowiedzieć dwie minuty później. Wybicie piłki Kriezela intuicyjnie głową skontrował Dimitrios Karavidas. Na nasze szczęście piłka odbiła się jednak zaledwie od słupka, przeleciała za plecami Kałuży i wróciła do pola gry.
Na nim Polacy czuli się coraz pewniej. Kolejne trafienia wydawały się być kwestią czasu. Na listę strzelców próbowali się wpisać Paweł Kaniewski oraz Kacper Sendlewski, ale za każdym razem piłka przelatywała minimalnie obok lewego słupka. Zdecydowanie bliżej był Mateusz Mrowiec, ale pivot Piasta Gliwice obił jedynie poprzeczkę i na dublet musiał jeszcze poczekać.
Na siedem minut przed końcem Grecy postawili wszystko na jedną kartę i chcąc przynajmniej nawiązać jeszcze walkę zdecydowali się na wariant gry z bramkarzem lotnym. Żadnej ze stron nie przyniosło to jednak korzyści, a sami przyjezdni ostatecznie zrezygnowali z próby gry w przewadze.
Wynik na 4:0 mógł ustalić Sendlewski, ale znów dwukrotnie uderzał minimalnie obok bramki. Tym samym Polska wygrała 3:0 w pierwszym meczu eliminacji do Mistrzostw Świata 2024 i ze spokojem może podchodzić do październikowego starcia z Azerbejdżanem w Baku.
POLSKA – GRECJA 3:0 (2:0)
Bramki: Mateusz Mrowiec 17, Mikołaj Zastawnik 17, Remigiusz Spychalski 25
POLSKA: Michał Kałuża – Michał Kubik, Mikołaj Zastawnik, Tomasz Kriezel, Michał Marek oraz Bartłomiej Nawrat – Patryk Hoły, Kacper Sendlewski, Remigiusz Spychalski, Kamil Surmiak, Sebastian Leszczak, Mateusz Mrowiec, Paweł Kaniewski, Kamil Roll.
GRECJA: Dimitris Zervas – Dimitrios Karavidas, Seiti Ensi, Lampros Tsinas, Spyridon Kondylatos oraz Ioannis Christopoulos – Emmanouil Tsepas, Panagiotis Gousis, Marios Ntatis, Kostas Panou, Antonios Manos, Antonios Kontogeorgis, Spyridon Papakostas, Dimitrios Karydas.
Fot. Łaczy nas piłka