Podsumowanie 19.kolejki

24.01.25Utworzono
/uploads/assets/6172/R6__1220.JPG
To już końcówka styczniowego maratonu futsalowego. Dziewiętnasta kolejka dostarczyła kibicom mnóstwo emocji, spektakularnych bramek i zaskakujących zwrotów akcji. Od wysokiej wygranej Legii Warszawa nad rywalami z Kamienicy Królewskiej, przez wyrównany remis AZS UŚ Katowice z Dremanem, po dramatyczne zakończenie meczu Widzewa Łódź z Red Dragons Pniewy. Wśród bohaterów kolejki znaleźli się m.in. Facundo Setti z Gwiazdy Ruda Śląska, który zdobył aż sześć bramek, oraz Jani Korpela z Piasta Gliwice, wybrany MVP meczu przeciwko GI Malepszy Arth Soft Leszno. Zapraszamy do zapoznania się z pełnym przeglądem spotkań, które w minionym tygodniu rozgrzały futsalowe parkiety w Polsce!

RED DEVILS CHOJNICE – TEXOM EUROBUS PRZEMYŚL 1:5

Chojniczanie po dwóch wygranych zapewne liczyli na przedłużenie serii i nadziei na wydostanie się ze strefy spadkowej. Jednak w środowym spotkaniu musieli mierzyć siły na zamiary. Tym razem ich rywalem był zespół pełen gwiazd, aspirujący do TOP 3, czyli Texom Eurobus Przemyśl. Zgodnie z przewidywaniami to goście byli drużyną dominującą. To oni oddali 25 celnych strzałów, 143 razy atakowali i 54 razy strzelali na bramkę. Gospodarze te statystyki mają zdecydowanie skromniejsze, są to odpowiednio liczby: 6, 85 i 35. Nie był zaskoczeniem końcowy rezultat, w którym to trzy bramki dla Eurobusu zdobył Bruninho oraz dwie Jonatan De Agostini. Honorowego gola dla Chojniczan trafił Vladyslav Tkachenko.

 

CONSTRACT LUBAWA – REKORD BIELSKO-BIAŁA 2:1

W 19.kolejce doszło do pojedynku na szczycie. Do Lubawy przyjechał Rekord Bielsko-Biała. Na początku pierwszej połowy dużo pracy miał Bartłomiej Nawrat. Przy okazji zawodnicy Constractu sprawdzili również wytrzymałość słupków, obijając je kilkukrotnie. Później rolę trochę się odwróciły i to Hubert Zadroga musiał pokazać swoje umiejętności w bramce. Warto zauważyć, że już w pierwszej części meczu trener Chus Lopez zdecydował się na grę z lotnym bramkarzem. Worek z golami otworzył się w drugiej połowie. Dla Rekordu trafił Michał Marek, odpowiedział mu Joao Miguel, a formalności dopełnił Paweł Kaniewski. W ostatniej akcji meczu remis mógł uratować jeszcze Sanchez-Pacheco, ale zamieszanie w polu karnym udało się gospodarzom zneutralizować.

 

 

GI MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO – PIAST GLIWICE 2:3

W futsalowym klasyku mierzyły się drużyny, których drogi wielokrotnie się przecinały w ostatnich sezonach czy to w lidze czy to w pucharze. Kibice spodziewali się ciekawego pojedynku i się nie zawiedli. Już w 14 sekundzie wynik otworzył Rajmund Siecla. Jednak Piast to zbyt doświadczony zespół, żeby szybko stracony gol obniżył ich morale. Na 1:1 wyrównał Luis Bortoletto, a prowadzenie do przerwy zapewnił Tiago Cruz. Początki obu połów nie były mocną stroną gości, bo po przerwie rzut karny wykorzystał Daniel Gallego Garcia. Emocje znów nabrały rozpędu. Piastunkom kolejne prowadzenie dał tym razem Jani Korpela (wybrany później MVP spotkania). W 35. Minucie rzutu karnego nie wykorzystał Mateusz Lisowski. Przegrana przerwała również dobrą passę leszczynian. Piast natomiast zachował bezpieczną pozycję lidera ligi. 

 

LEGIA WARSZAWA – WE-MET KAMIENICA KRÓLEWSKA 6:0

Po ostatnim remisie z wyżej notowanym rywalem, w Kamienicy Królewskiej liczyli na co najmniej powtórzenie wyniku. W stolicy przekonali się, że to jednak nie będzie takie łatwe. Po pierwsze w składzie Legionistów ponownie zobaczyliśmy Andre Luiza. Po drugie trzy gole zdobyte przez zawodników stołecznej drużyny w odstępie zaledwie kilku sekund mogły skutecznie podciąć skrzydła rywalom. Ba! Gospodarze schodzili do szatni z aż czterobramkowym prowadzeniem. W tym meczu szczególnie mocną stroną warszawiaków była defensywa. To przez nią trudno się było przedostać przyjezdnym. Autorami kolejnych dwóch goli zostali Rui Pinto i Michał Klaus.

 

AZS UŚ KATOWICE – DREMAN EXLABESA OPOLE KOMPRACHCICE 4:4

Dużo pracy od początku miał Kacper Burzej. Bramkarz dzielnie bronił dostępu do bramki Akademików, odpierając ataki rywali. Tymczasem jego koledzy po drugiej stronie parkietu zamieniali podania w bramki. Mogłoby się wydawać, że dwa gole zaliczki z pierwszej połowy dawały względny spokój gospodarzom. Nic bardziej mylnego. Przerwa dobrze podziałała na zawodników Dremana, którzy zaczęli odrabiać straty i złapali rywali na remisowym wyniku.

 

BSF ABJ BOCHNIA – FC REITER TORUŃ 5:2

Na parkiety do swojej starej drużyny przyjechał Kevin Kollar. Bochnianie nie byli jednak zbyt gościnni. Aż pięć bramek trafili gospodarze tylko w pierwszej połowie! Gole zdobyli: Piotr Matras, Minor Cabalceta, Tuukka Pikkarainen, Viktor Mossberg, Adam Wędzony. Goście próbowali gry z lotnym bramkarzem. Przyniosło im to efekt w drugiej części spotkania. Zwiększona liczba graczy, zmylona defensywa miejscowych spowodowała, że Rafał Aksamit, który zastąpił pomiędzy słupkami Viktora Saafa musiał skapitulować. Dwukrotnie patent na pokonanie rywali znalazł Wojciechowski, ratując tym samym honor przyjezdnych.

 

AZS UW DARKOMP WILANÓW – GWIAZDA RUDA ŚLĄSKA 3:12

Nie będą dobrze tego meczu wspominać Akademicy z Wilanowa, którzy teoretycznie grali pojedynek z drużyną z dolnej części tabeli. Mianowicie Gwiazda Ruda Śląska ze względu na zajmowaną pozycję, musi się mieć na baczności. Na kłopoty na szczęście jest Facundo Setti, najbardziej bramkostrzelny zawodnik w talii kart trenera Grzywaczewskiego. Argentyńczyk w tym spotkaniu zdobył połowę goli dla swojej drużyny! Futsalista trafiał w trzeciej, dwudziestej, dwudziestej ósmej, dwudziestej dziewiątej, trzydziestej i trzydziestej szóstej. Po drugiej stronie dorównać próbował mu Allex Rezende, ale jeden zawodnik to było za mało na całą drużynę Gwiazdy.

 

WIDZEW ŁÓDŹ – RED DRAGONS PNIEWY 5:4

Jedyny mecz, który rozegrano w czwartek miał miejsce w Łodzi, gdzie przyjechała drużyna zagrożona spadkiem. Czerwone Smoki postawiły się jednak wyżej notowanym rywalom. Po ciosach z pierwszych minut każdej ze stron (1:1) gospodarze ze wszystkich sił próbowali pokonać niezwykle doświadczonego Łukasza Błaszczyka. Udało się to dopiero w 18. Minucie, kiedy drogę do bramki po raz drugi znalazł Arkadiusz Szypczyński. Gdy miejscowi prowadzili już 5:2 trener Frajtag zdecydował się na grę z lotnym bramkarzem.  Ten zabieg taktyczny przyniósł trafienia Oliwiera Siudy w 39. i Mateusza Kosteckiego w 40. minucie meczu. Ostatnie słowo należało jednak do Kamila Izbiańskiego, który na kilka sekund przed końcową syreną zaliczył kluczową interwencję w tym meczu. Dla Widzewa to bardzo ważne zwycięstwo, mianowicie podopieczni trenera Stanisławskiego w ligowej tabeli powrócili na ósmą pozycję.