Rachunki wyrównane. Rekord wciąż niepokonany

30.10.22Utworzono
/uploads/assets/4559/311839051_190374186829964_3835877850988330448_n.jpg
Rekord Bielsko-Biała wygrał na wyjeździe z Legią Warszawa 6:2. Tym samym bielszczanie zrewanżowali się za porażkę z ubiegłego sezonu, wciąż mogą się pochwalić kompletem zwycięstw oraz powiększyli swoją przewagę nad wiceliderem do pięciu punktów.

W teorii na parkiecie w Warszawie mierzyły się drużyny, z których jedna za wszelką cenę chciała się wydostać ze strefy spadkowej, zaś druga celowała w mistrzostwo Polski. W praktyce jednak ostateczny rezultat nie był tak oczywistą sprawą. Bo o ile można było się spodziewać, że stroną dominującą będzie Rekord, tak już ostatni mecz obu drużyn pokazał, że niekoniecznie musi się to równać ze zwycięstwem.

Przypuszczenia szybko ziściły się na boisku, a pierwszymi dobrymi interwencjami musiał popisać się Tomasz Warszawski, powstrzymując Sebastiana Leszczaka. Legioniści sami nie potrafili jednak wyprowadzić groźnych kontrataków, nie mówiąc o sytuacjach wypracowanych atakiem pozycyjnym. Na dodatek zdarzyły im się dwa proste błędy z niedozwolonym dwukrotnym wykorzystaniem bramkarza w konstruowania swoich akcji, co na ich szczęście nie skończyło się stratą bramki.

A skoro o szczęściu już mówimy, to sporo miał go Warszawski. Golkiper Legii chcąc wyprowadzić szybko piłkę na połowę rywala stracił ją na rzecz Pawła Budniaka. Kapitan Rekordu nie zdołał jednak oddać strzału na pustą bramkę, bowiem Warszawski przytrzymał go, co ku zdziwieniu bielszczan zakończyło się zaledwie żółtą kartką.

Ostatecznie Budniak wpisał się na listę strzelców w 17. minucie. Wbiegając w pole karne dobrze pokazał się Matheusowi, który celnie zagrał mu piłkę z rzutu wolnego i mieliśmy 0:1. Ze stałego fragmentu gry gola spróbowali zdobyć zatem i gospodarze. Udało się to Davidsonowi Silvie. Brazylijczyk świetnie zgubił krycie przy rzucie rożnym wykonywanym przez Mariusza Milewskiego i z najbliższej odległości pokonał Krzysztofa Iwanka.

Po zmianie stron Rekord jednak szybko odzyskał prowadzenie, a żeby też zbyt szybko go nie stracić, w krótkim odstępie czasu zdobył dwie bramki. Najpierw po kontrze Mikołaja Zastawnika piłkę w siatce umieścił Michał Kubik. Na 3:1 trafił zaś Stefan Rakić, który po niecelnym zagraniu Krzysztofa Jarosza huknął zza pola karnego przy prawym słupku nie do obrony.

Gospodarze nie mieli żadnych argumentów w ofensywie przy przewadze jaką mieli Rekordziści. Kolejnym tego efektem była bramka Matheusa Fereirry, który wykończył dwójkową akcję z Janim Korpelą. Brazylijczyk zresztą był jedną z kluczowych postaci tego meczu, bo też następna bramka – między nogami Ignacio Casillasa, autorstwa Pawła Budniaka – była po jego asyście.

Na tym Rekord jednak nie poprzestał. Legia chciała zniwelować różnicę wycofując bramkarza, a skończyło się tylko na ich zwiększeniu po trafieniu Rakicia z własnej połowy. Co prawda zaraz potem po kontrze Davidsona Silvy do bramki trafił Andre Luiz, ale było to jedynie wyrównanie stanu pierwotnego sprzed straty gola.

Wynik na 6:3 ustalił jeszcze Michał Knajdrowski dobijając strzał Davidsona, ale cudownego odwrócenia wyniku nie było. Rekord wygrał i z kompletem zwycięstw przewodzi ligowej stawce - nad drugim Constractem Lubawa ma już pięć punktów przewagi. Legia natomiast pozostała w strefie spadkowej z dorobkiem dwóch punktów po siedmiu meczach.


LEGIA WARSZAWA – REKORD BIELSKO-BIAŁA 3:6 (1:1)

Bramki: Davidson Silva 20, Andre Luiz 33 – Paweł Budniak 17, 31, Michał Kubik 22, Stefan Rakić 23, 31, Matheus Ferreira 26


Fot. Paweł Mruczek