Rekord powinien zostać mistrzem Polski!

24.03.21Utworzono
/uploads/assets/3253/surmiak.png
To już jest koniec...? Walka o mistrzostwo STATSCORE Futsal Ekstraklasy dobiegła końca...? Praktycznie tak. Rekord Bielsko-Biała pokonał 5:3 Piasta Gliwice i przy porażce Constractu Lubawa ma ogromną przewagę nad rywalami.

W tabeli Rekord ma 10 punktów więcej, niż Piast - i jeden mecz więcej do rozegrania - oraz 11 punktów więcej, niż Constract Lubawa. Biorąc pod uwagę, że mistrz Polski z Bielska-Białej w dotychczasowych spotkaniach tylko raz stracił punkty: kataklizmu nie należy się spodziewać.

 

W starciu z Piastem Rekord w 6 minucie objął prowadzenie. Prawą stroną ruszył Michał Kubik i strzelił - a bramkarz Piasta Michał Widuch choć obronił, to pod presją Michała Marka sam sobie wrzucił piłkę do bramki.

 

W 8 minucie po rzucie rożnym Kubik podał do Marka, a ten na raty, w pozycji leżącej, trafił na 2:0. W 11 minucie kontaktowego gola dla Piasta strzelił Rafał Franz, ale w ostatniej minucie pierwszej polowy po rzucie rożnym Paweł Budniak podwyższył na 3:1.

 

Piast musiał radzić sobie bez pauzującego za kartki Rodrigo Dasaieva. - Mamy bardzo szeroką kadrę, jesteśmy przygotowani na tę sytuację - mówił przed meczem Franz. Ale w 35 minucie po strzale Kubika sędziowie orzekli, że mimo interwencji Widucha piłka przekroczyła linię bramkową i było 4:1 dla Rekordu. Jeszcze w tej samej minucie Marek Bugański trafił dla Piasta. W 39 minucie po bardzo ładnej akcji dla Piasta trafił Allyson Amantes - zrobiło się 4:3 i trener Rekordu, Andrzej Szłapa poprosił o czas.

 

Na 45 sekund przed końcem Jan Janovsky z Rekordu sfaulował grającego w roli lotnego bramkarza Sandrinho - i goście stanęli przed szansą na remis z przedłużonego rzutu karnego. Ale strzelający Dominik Wilk postawił na siłę, zamiast na precyzję - i bramkarz Bartłomiej Nawrat bez problemu obronił. To się zemściło: Marek wykorzystał grę gliwiczan bez bramkarza i trafił na 5:3.


REKORD BIELSKO-BIAŁA - PIAST GLIWICE 5:3 (3:1)

 

Bramki: Michał Widuch (6-samobójcza), Michał Marek (8, 40), Paweł Budniak (20), Michał Kubik (35) - Rafał Franz (11), Marek Bugański (35), Amantes (39)


Jeśli Constract Lubawa chciał jeszcze myśleć o mistrzostwie Polski, musiał nie tylko liczyć na wygraną Piasta Gliwice z Rekordem Bielsko, ale i samemu zdobyć trzy punkty. Lęborczanie, którzy punktów w tym miesiącu jeszcze nie stracili nie mieli jednak zamiaru odpuszczać, tym bardziej, że zwycięstwo w tym meczu mogło im zagwarantować utrzymanie.

 

I gospodarze wzięli sobie ten postawiony cel bardzo poważnie, co przełożyło się nie tylko na sztuczki Andre Luiza, ale i gola Mateusza Madziąga, powołanego kolejny raz do reprezentacji Polski.

 

Co więcej, lęborczan nie powstrzymała nawet błyskawiczna odpowiedź Pedrinho, bo też prowadzenie zawodnikom Wojciecha Pięty przywrócił wspomniany Andre.

 

Nie gorzej wyglądało to po przerwie. Gol Dominka Depty sprawił, że byliśmy o krok od prawdopodobnie największej sensacji całego sezonu, a jednocześnie bardzo ważnego rezultatu w kontekście mistrzostwa Polski.

 

I choć lubawianie zdobyli się na jeszcze jedno trafienie, to natychmiastowa odpowiedź Madziąga dała lęborczanom nie tylko zwycięstwo 4:2 oraz prawdopodobnie utrzymanie, ale i pozbawiła rywali realnych szans na mistrzostwo Polski.


TEAM LĘBORK – CONSTRACT LUBAWA 4:2 (2:1)

 

Bramki: Mateusz Madziąg (15, 39), Andre Luiz (17), Dominik Depta (30) – Pedrinho (15), Jakub Raszkowski (39).


Po serii dobrych spotkań, Red Dragons Pniewy stanęło przed szansą zrównania się punktami z piątym Acaną Orłem. Ich rywale, AZS UŚ Katowice dobrze jednak wiedział jak grać z takimi drużynami, bo też właśnie z Orłami zaliczył niedawno remis.

 

I tym razem też się przez długi czas na to zapowiadało. Bo choć pniewianie mieli przewagę, to nie mogli znaleźć sposobu na stojącego między słupkami Aleksandra Waszkę.

 

Kiedy już się jednak udało, to od razu dwukrotnie, a bramki Piotra Błaszyka i Mateusza Kosteckiego pozwoliły Czerwonym Smokom objąć zasłużone prowadzenie.

 

Koncert gospodarzy był jednak dopiero przed nami, bo też po kolejnym trafieniu Kosteckiego, fenomenalnym golem popisał się Andrey Baklanov, dobijając jednocześnie bezradnych rywali.

 

Katowiczanom w zmniejszeniu strat nie pomogła nawet bramka Roberta Gładczaka, bo też zaraz odpowiedział mu Nukri Tchumburidze, ustalając tym samym wynik meczu na 5:1.


RED DRAGONS PNIEWY – AZS UŚ KATOWICE 5:1 (2:0)

 

Bramki: Piotr Błaszyk (17), Mateusz Kostecki (19, 29), Andrey Baklanov (33), Nukri Tchumburidze (40) – Robert Gładczak (40).


Tekst: Krzysztof Dziedzic, Łukasz Leski

Zdj. Rekord Bielsko-Biała