Sensacja w Warszawie! Legia wygrywa z Rekordem! Piast nowym liderem!

12.03.22Utworzono
/uploads/assets/4078/274273949_373070621487572_4927120510733617620_n.jpg
Legia Warszawa sensacyjnie wygrała z Rekordem Bielsko-Biała! Tym samym na pozycję lidera awansował Piast Gliwice, zaś do podium przybliżył się Dreman Opole Komprachcice.

Kiedy przystępowaliśmy do tego spotkania w rundzie jesiennej, był to prawdziwy hit, biorąc pod uwagę zarówno marki obu klubów w Polsce, jak i poziom sportowy. Tym razem różnice w poziomie sportowym były już dużo większe, ale kibice zgromadzeni na hali we Włochach zadbali o to, aby otoczka całego starcia nawiązywała do meczu z 5. kolejki.

Głośny doping kibiców Legii wydawał się być znacznym wsparciem, bo też gospodarze dzielnie się bronili, świetnie w bramce spisywał się Tomasz Warszawski i mimo ogromnego naporu Rekordu – w pierwszej połowie bielszczanie oddali aż 40 strzałów – udało im się schodzić na przerwę przy bezbramkowym remisie.

Dobra gra w defensywie została nagrodzona po zmianie stron. Dalekie podanie otrzymał Michał Knajdrowski, minął Bartłomieja Nawrata i choć początkowo trafił w słupek, to przy dobitce był już bezbłędny i mógł utonąć w objęciach swoich kibiców.

To w końcówce zmusiło Rekordzistów do wycofania golkipera i postawienia wszystkie na jedną kartę. Przewagę udało się przekuć nawet w bramkę Matheusa Ferreiry, ale chwilę wcześniej to samo zrobił Mariusz Milewski i to Legia sensacyjnie wygrała 2:1.

Tym samym gospodarze przybliżyli się do lokat w środku tabeli. Rekord zaś spadł na 3. miejsce i do pierwszego Piasta traci już dwa punkty.


LEGIA WARSZAWA – REKORD BIELSKO-BIAŁA 2:1 (0:0)

Bramki: Michał Knajdrowski (29), Mariusz Milewski (39) – Matheus Ferreira (39).


Po wygraniu w lidze z Legią Warszawa oraz dobrej postawie w meczu pucharowym z Constractem Lubawa, AZS UG Futsal miał apetyt na kolejne trzy punkty, które poprawiłyby znacznie jego niekorzystną sytuację.

I po dość długim oczekiwaniu na pierwsze bramki Akadmikom udało się rozwiązać worek z golami. Pech jednak chciał, że podzielili się nimi z Dremanem. Bo choć Jakub Domżalski trafił na 1:0 po świetnym minięciu Nuno Chuvy i Andre Luiza, to zaraz w polu karnym Chuva znalazł Tomasza Luteckiego, który zastawił się z futsalówką, a następnie uderzył nie do obrony i mieliśmy 1:1.

To znacznie pobudziło gości. Ci napierali, a AZS musiał ratować się w każdy możliwy sposób, z wybijaniem piłki z linii bramkowej włącznie. Gracze z Opolszczyzny przełamali jednak gdański mur jeszcze przed przerwą, a zrobił to Serhii Fil, który zdecydował się na uderzenie z dalszej odległości z prawej strony boiska.

W ślady kolegi z zespołu poszedł też Andre Luiz. Brazylijczyk przebiegł niemalże całe boisko z piłką, zagrał na ścianę z Luteckim i po raz trzeci w tym spotkaniu zmusił Kacpra Sasiaka do wyciągnięcia piłki z siatki.

W drugiej połowie Dreman tylko powiększał swoją przewagę. Jako pierwszemu udało się to Krzysztofowi Elsnerowi. Ten na początku chciał asystować Andre Luizowi po wyprowadzonym przez siebie kontrataku, ale że Brazylijczyk się pomylił, to też sam dobił piłkę do pustej siatki i mieliśmy 1:4.

Swoje dołożył też Tomasz Lutecki, który skorzystał na pustej bramce gdańszczan i strzałem z połowy boiska skompletował dublet w tym spotkaniu. Tego pozazdrościł mu trochę Kewin Sidor, ale jego trafienie na niewiele się zdało.

Dreman Opole Komprachcice wygrał 5:2 i po porażce Rekordu Bielsko-Biała przybliżył się do podium na sześć oczek. Gdańszczanie pozostali natomiast na ostatniej pozycji i do bezpiecznego miejsca wciąż tracą osiem punktów.


AZS UG FUTSAL – DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE 2:5 (1:3)

Bramki: Jakub Domżalski (12), Kewin Sidor (37) – Tomasz Lutecki (12, 35), Serhii Fil (15), Andre Luiz (20), Krzysztof Elsner (30).


Napędzeni trzema spotkaniami bez porażki z rzędu białostoczanie stanęli przed ogromnym wyzwaniem – urwać punkty podrażnionemu Piastowi Gliwice, który dopiero co odpadł z Pucharu Polski, przegrywając z Red Dragons Pniewy.

I przez długi czas, mimo licznych strzałów rywali, MOKS potrafił utrzymać bezbramkowy remis. Kapitulacja nadeszła jednak jeszcze przed zmianą stron, a przyczyniła się do tego zbyt duża liczba fauli białostoczan. Sędzia nie miał innego wyjścia – wskazał na przedłużony rzut karny, którego na gola zamienił Breno Bertoline.

Po przerwie gliwiczanie nie musieli już tyle czekać nako lejną bramkę. Piast wciągnął na własną połowę zawodników MOKS-u, aby następnie kilkom podaniami skontrować ich, co świetnie wykończył Patrik Zatović, uderzając od poprzeczki, wprost do bramki. Słowak czuł się zresztą bardzo dobrze w wykańczaniu kontrataków, bo też gdy piłkę na rzecz Bruno Gracy stracił Cristian Neme, ten ponownie odnalazł się na czystej pozycji i podwyższył na 0:3.

Miejscowym straty udało się odrobić dopiero po postawieniu na grę w przewadze, a na listę strzelców wpisał się Krystian Belzyt. Wariant ten okazał się być jednak mieczem obusiecznym, bowiem to co Słoneczny Stok zdobył, to też kilka minut później stracił, a z bramki mógł się cieszyć… Michał Widuch.

I choć na to momentalnie odpowiedział Helver Tachack – nawet dwukrotnie, to gol Widucha był tym decydującym. Piast wygrał i po porażce Rekordzistów awansował na pozycję lidera STATSCORE Futsal Ekstraklasy. MOKS pozostał na ostatnim bezpiecznym miejscu, ale już jutro może je stracić na rzecz Gredaru Fit-Morning Brzeg.


MOKS SŁONECZNY STOK BIAŁYSTOK – PIAST GLIWICE 3:4 (0:1)

Bramki: Krystian Belzyt (29), Helver Tachack (35, 37) – Breno Bertoline (17), Patrik Zatović (22, 23), Michał Widuch (35).


Autor: Łukasz Leski

Fot. Legia Futsal