To dopiero początek. Gdyby tylko zaczęli trenować...

15.03.18Utworzono
/uploads/assets/878/SAN1.jpg
Największą sensacją tegorocznego Pucharu Polski była postawa Społecznej Akademii Nauk AZS Łódź, która dotarła do ćwierćfinału, eliminując m.in. Gattę Zduńska Wola. Do tej pory łodzianie występowali jedynie w Akademickich Mistrzostwach Polskich. Przed tym sezonem postanowili spróbować sił w krajowych rozgrywkach futsalu.

- Bez żadnego treningu zgłosiliśmy się do rozgrywek drugiej ligi. Daliśmy sobie dwa, trzy lata na wykonanie kolejnego kroku. Ku naszemu zaskoczeniu udało nam się zajść daleko w Pucharze Polski - mówi trener SAN Łódź, Arkadiusz Nowaczyk.

 

Na szczeblu centralnym łodzianie eliminowali kolejno: AZS Gdańsk 6:2, Gattę Zduńska Wola 7:5, AZS Warszawa 6:3. Sensacją było pokonanie wicelidera Futsal Ekstraklasy.

 

- Nikt się raczej nie spodziewał, że przejdziemy Gattę. Wszyscy się znamy z tym zespołem. Ani Gatta nie mogła nas zaskoczyć, ani my ich. Wiedzieliśmy o sobie wszystko. Graliśmy w pełnym składzie. Miałem wrażenie, że rywal w drugiej połowie nas nieco zaskoczył, bo przy stanie 5:4 dla nich zdecydował się wycofać bramkarza. Oczywiście strzelili bramkę na 6:4 ale na dwie minuty przed końcem postawiliśmy wszystko na jedną kartę, co przyniosło nam dogrywkę, a w niej zwycięstwo - wspomina Nowaczyk.

 

Przygoda w pucharze zakończyła się na 1/4 finału, gdzie łodzianie uznali wyższość Red Dragons Pniewy, przegrywając 1:5.

 

- Wygrała drużyna lepsza. Pniewy to bardzo solidny przeciwnik, dobrze poukładany taktycznie. My niestety zagraliśmy bez czterech podstawowych zawodników no i trochę nam brakowało. Robiliśmy co mogliśmy, ale tylko na tyle było nas wczoraj stać - przyznaje trener.

 

SAN zajmuje obecnie drugie miejsce, ale nie ma już szans na awans do pierwszej ligi.

 

- Co z tego, że wywalczylibyśmy teraz awans, gdybym miał potem problem ze skompletowaniem kadry. Wielu zawodników gra na trawie. Jesteśmy na etapie budowania zespołu. W dwa, trzy lata chcemy awansować do I ligi. Dajemy sobie tyle czasu, by być pewnym tego, że jesteśmy solidnym zespołem, który poradzi sobie szczebel wyżej. Jeśli jesteśmy w pełnym składzie, to widać, że możemy się postawić każdemu. Zawodnicy bardzo dobrze wyglądają pod względem technicznym. Taktycznie... Dobrze by było, gdybyśmy mogli w komplecie spotkać się na treningu - żartobliwie wypowiada się Nowaczyk.

 

Kopciuszek z Łodzi napisał w tym sezonie ciekawą historię. Ale czy to już koniec bajki?

 

- Wydaje mi się, że to dopiero początek - zapowiada szkoleniowiec.

 

Tekst: Marcin Dworzyński

Fot. SAN AZS Łódź