Wrócili z dalekiej podróży!

04.11.23Utworzono
/uploads/assets/5390/R6__3195.jpg
Ten mecz prezentował się ciekawie już na papierze. Widzew Łódź był na dobrej fali, tymczasem bolesną porażkę z Dremanem zaliczyli przemyślanie. Jedni chcieli podtrzymać passę, drudzy zrehabilitować się.

Dosyć nieoczekiwanie, patrząc na dwie, pierwsze minuty meczu, Eurobus Przemyśl wyszedł na prowadzenie. Piłkę na dłuższy słupek posłał Kamil Bała. Może i strzał nie był mocny, ale jak najbardziej wystarczający do pokonania Kamila Izbiańskiego.

 

To powinna być bramka, ale… po pierwsze stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Sebastian Pawlak. Zawodnik ma czego żałować, bo jego koledzy świetnie dograli mu piłkę. Po drugiej dla beniaminka uśmiechnęło się też trochę szczęścia, ponieważ Jefferson Ortiz swoją drużynę ratował od starty bramki poprzez wślizg i prawdopodobnie przypadkową interwencję ręką. Bez względu od zamiarów, dotknięcie piłki tą częścią ciała skutkuje podyktowaniem krótkiego rzutu karnego. Jego egzekutorem został Cristian Neme i go wykorzystał.

 

Ależ to był błąd, błąd po raz kolejny popełniony przez defensywę gospodarzy. W dzisiejszym pojedynku goście wykorzystują takie „prezenty”. Czujny był Mateusz Wanat, który najpierw przejął piłkę, a następnie pobiegł sam w stronę pola karnego rywali. Tam wyczekał do momentu aż Izbiański wykona interwencję, a on będzie wtaczał piłkę do pustej bramki.

 

Stare porzekadło mówi, że szczęście sprzyja lepszym. Dzisiaj było ono po stronie futsalistów z Przemyśla. Pomimo, że najpierw popełnili błąd, a Krawczyk znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem to warto zaznaczyć, że pomiędzy słupkami stoi Artur Kuźma. Ten wyczekał rywala i dał popis swoich umiejętności w odpowiednim momencie. Co więcej, dobitka trafiła w poprzeczkę.

 

Gospodarze musieli napracować się, żeby zdobyć bramkę numer jeden. Jej autorem został niezawodny Willy May. Gole nie przychodziły im łatwo, ale najważniejszy był efekt końcowy. Trzy razy próbowali atakować świątynię Artura Kuźmy, ten dwa razy zdołał obronić strzały, dopiero za trzecim skapitulował.

 

Czyżby Hugo Freitas znalazł sposób na Eurobus? Zawodnik dołożył kolejnego gola na zakończenie pierwszej połowy. Tym samym Widzew wrócił z naprawdę dalekiej podróży. Od 0:3 do 3:3. Bramkę do szatni dołożył Norbert Dregier, który wykorzystał rzut wolny. Ten został podyktowany w bliskiej odległości po przewinieniu jednego z zawodników gości.

 

Druga część zaczęła się identycznie jak pierwsza. Dwie szybkie bramki zdobyli podopieczni trenera Kurosza. Padły one po błędach defensywy przeciwników. Najpierw na listę strzelców wpisał się Grygoriy Zanko, później Mateusz Wanat.

 

W tym meczu niczego nie można było być pewnym. Wynik wraz z upływem meczu cały czas się zmieniał. Do wyrównania doprowadził Willy May, po asyście Ortiza. Kolumbijczyk wykreował akcję również chwile później, gdzie perfekcyjnie podał do Miłosza Krzempka.

 

Jefferson Ortiz do asyst dołożył też bramkę. Futsalista wykorzystał zastój przyjezdnych, którzy odprowadzili piłkę wzrokiem.


WIDZEW ŁÓDŹ – EUROBUS PRZEMYŚL 7:5 (4:3)

Bramki: Willy May 10, 30, Hugo Freitas 15, 20, Norbert Dregier 20, Milosz Krzempek 32, Jefferson Ortiz 34  - Kamil Bała 2, Cristian Neme 6, Mateusz Wanat 8, 22, Grygoriy Zanko 22