Wymiana ognia – zwycięsko znów Bochnia

07.01.24Utworzono
/uploads/assets/5531/bohcnia.jpg
BSF ABJ Bochnia wygrał na inaugurację nowego roku 7:5 z We-Metem Kamienica Królewska. Hat-tricka w tym meczu zaliczył Łukasz Biel, który jednocześnie zdobył pierwszego gola w 2024 roku w FOGO Futsal Ekstraklasie.

Choć obie drużyny dzieliła w tabeli spora różnica punktowa, to BSF ABJ Bochnia nie był oczywistym faworytem w rywalizacji z We-Metem Kamienica Królewska. Wszak sam Łukasz Biel podsumowując rundę jesienną wspominał o tym, że dysproporcja w ich grze obronnej i ofensywnej jest zbyt duża, co niejednokrotnie kończyło się zwycięstwami, przy jednoczesnym worku bramek zdobytym przez przeciwnika, czego przykład mieliśmy właśnie w 1. kolejce, gdy do Sierakowic przyjechał zespół Antuna Bacicia.

Po tamtych błędach w obronie bochnian nie było już jednak praktycznie śladu, a przynajmniej tak mogło się wydawać, o czym świetnie przekonaliśmy się w pierwszej połowie. Blisko otwarcia wyniku spotkania był Sebastian Leszczak, ale jego atomowy strzał z dystansu wybronił Patryk Labuda, który i tak chwilę potem musiał wyciągać piłkę z siatki. Lub Pedro Pereiry z rzutu rożnego na gola zamienił Łukasz Biel i to pivot BSF-u jako pierwszy wpisał się na listę strzelców w 2024 roku.

Blisko podwyższenia rezultatu na 2:0 był Wojciech Przybył, ale z kolei jego uderzenie obiło zaledwie słupek, co i tak nie było dużym zmartwieniem, gdy zaraz padły kolejne bramki dla gospodarzy. Najpierw do siatki trafił Leszczak po podaniu Minora Cabalcety, następnie po rzucie rożnym i zagraniu Adama Wędzonego na dalszy słupek po raz kolejny z gola cieszył się Biel, a całość zwieńczył Minor Cabalceta po przechwycie piłki na połowie rywala i błyskawicznym trafieniu.

W międzyczasie gola kontaktowego zdobył Mateusz Wesserling po dość nieudanej interwencji Kevina Kollara, ale przewaga miejscowych i tak była wystarczająca, tym bardziej, że wynik do przerwy na 5:1 ustalił Łukasz Biel, wykorzystując po raz kolejny podanie od Adama Wędzonego.

Wydawało się, że bochnianie mają wszystko pod kontrolą. Po zmianie stron na 6:1 trafił Pedro Pereira, ładnym technicznym strzałem przy słupku zza pola karnego. Ale to właśnie zespół gospodarzy podłączył tlen swoim rywalom. W zaledwie cztery i pół minuty przekroczyli swój limit fauli, co oznaczało przedłużony rzut karny.

Tego co prawda nie wykorzystał Brayan Mera – skutecznie interweniował Kollar, ale zawodnicy Antuna Bacica i tak nie mogli popełnić już choćby jednego przewinienia do końca meczu. Mimo to szybko kolejny faul szybko pojawił się na tablicy świetlnej, co wiązało się już z poważniejszymi konsekwencjami, bowiem rakietę ziemia-powietrze odpalił kapitan gości, Mateusz Madziag.

Reprezentant Polski z tego samego stałego fragmentu gry trafił na niecałe pięć minut przed końcem, aby chwilę potem zanotować asystę przy golu Bartosza Stencla i We-Met był już naprawdę blisko niesamowitego powrotu.

Po stracie tego gola czas natychmiast wziął Antun Bacic, co korzystny efekt przyniosło jeszcze szybciej, a z gola mógł się cieszyć Adam Wędzony po silnym wstrzeleniu Pedro Pereiry. Z gola bardzo szczęśliwego, bo gdyby nie on, Brayan Mera zdobyłby zaraz bramkę kontaktową, a tak mieliśmy „tylko” 7:5.

Na dwie minuty i dwadzieścia sekund przed końcem rolę lotnego bramkarza w zespole gości zaczął pełnić Mateusz Wesserling, ale to nie pozwoliło przyjezdnym wywalczyć choćby remisu. BSF ABJ wygrało 7:5 i zbliżyło się do TOP5. We-Met natomiast utrzymał czteropunktową przewagę nad strefą spadkową.


BSF ABJ BOCHNIA – WE-MET KAMIENICA KRÓLEWSKA 7:5 (5:1)

Bramki: Łukasz Biel 4, 13, 19, Sebastian Leszczak 9, Minor Cabalceta 16, Pedro Pereira 21, Adam Wędzony 36 – Mateusz Wesserling 11, Mateusz Madziąg 27, 36, Bartosz Stenecel 36, Brayan Mera 37.