Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Wywiązali się ze swojej roli

30.09.23Utworzono
/uploads/assets/5309/381123153_691893352973008_8964758709133568039_n.jpg
Legia Warszawa wywiązał się z roli faworyta i pewnie pokonała We-Met Kamienica Królewska 6:2. Tym samym warszawianie awansowali na 4. miejsce w ligowej tabeli.

Po remisie w Przemyślu zespół Legii Warszawa mógł odczuwać niedosyt. Nie tylko bowiem stracił w tym spotkaniu dwubramkowe prowadzenie, ale i nie wykorzystał piłki meczowej w postaci przedłużonego rzutu karnego. Powrócić na zwycięski szlak miał zatem w rywalizacji z innym beniaminkiem We-Metem Kamienica Królewska, z którym miał swoje rachunki do wyrównania.

Drużyna z Kaszub ograła bowiem Legionistów w minionym sezonie, dość niespodziewanie eliminując ich tym samym z Pucharu Polski. Ponowna wygrana zespołu Miłosza Kocota, przy obecnej formie warszawian, byłaby jednak jeszcze większą niespodzianką, zatem faworytem byli zdecydowanie gospodarze.

I to też oni otworzyli worek z bramkami w tej rywalizacji. Na listę strzelców w tej sytuacji wpisał się Mykyta Storozhuk, który płaskim strzałem z dalszej odległości dał Legii prowadzenie, a po swojej stronie zapisał 50. bramkę na boiskach FOGO Futsal Ekstraklasy.

Na 2:0 podwyższył natomiast Davidson Silva, którego w ostatnich spotkaniach zdecydowanie można pochwalić za skuteczność. Brazylijczykowi, podobnie jak w meczu z Eurobusem, asystował jego rodak Andre Luiz, który odzyskał piłkę pod polem karnym rywala, wystawił ją Davdisonowi, a ten bez przyjęcia nie dał szans Patrykowi Labudzie.

Odpowiedzieć próbowali m.in. Milinton Tijerino i Mateusz Wesserling, ale każda taka próba kończyła się pewną obroną Tomasza Warszawskiego. Pokonać go udało się dopiero Szymonowi Wrońskiemu, choć i tu dużą rolę odegrał asystent. Naciskany przez Mariusz Milewskiego Błażej Wenta upadał już na boisko, ale w ostatniej chwili zagrał między nogami Michała Klausa do kolegi zespołu, a ten silnym strzałem dał swojej drużynie gola kontaktowego.

Po zmianie stron bramki z gry długo nie padały, zatem zawodnicy zapewnili nam trafienia po stałych fragmentach gry. Najpierw po zagraniu piłki ręka w polu karnym Mykyty Storozhuka, rzut karny, choć na raty, wykorzystał Milinton Tijerino, pokonując wprowadzonego do bramki Ignacio Casillasa.

Na to odpowiedzieć mógł Maciej Pikiewicz po kontrze Michała Klausa, ale świetnie wyczuł wszystko Patryk Labuda. Na nic jednak się zdała ta obrona, gdy chwilę później po wstrzeleniu piłki w pole karne przez Mariusz Milewskiego, niefortunnie przeciął ją Mateusz Madziąg, notując tym samym trafienie samobójcze. Zaraz potem po akcji z Davidsonem Silvą na listę strzelców silnym uderzeniem w okienko wpisał się jeszcze Andre Luiz i było 4:2.

We-Met próbował odpowiedzieć wycofaniem bramkarza, ale nie przyniosło to im korzyści. Co więcej po indywidualnej akcji strzałem zza pola karnego piątą bramkę dla Legii zdobył Michał Klaus i było już w zasadzie po meczu.

Potwierdził to zresztą swoim trafieniem do pustej siatki Tomasz Warszawski, który po chwili utonął z radości w objęciach swojego ojca, Adama Warszawskiego, również byłego zawodnika futsalowych parkietów.


LEGIA WARSZAWA – WE-MET KAMIENICA KRÓLEWSKA 6:2 (2:1)

Bramki: Mykyta Storozhuk 2, Davidson Silva 8, Mateusz Madziąg 30 (s), Andre Luiz 31, Michał Klaus 37, Tomasz Warszawski 39 – Szymon Wroński 17, Milinton Tijerino 30.