Zwycięstwo niewątpliwie mogło być znacznie wyższe: były poprzeczki i słupki - ale z poprzeczkami i słupkami jest już tak, że można mówić o braku szczęścia. Ciężko jednak mówić o braku szczęścia, gdy nie wykorzystuje się sytuacji 3 na 1 lub 2 na tylko bramkarza. Postawa biało-czerwonych w ataku znów dała do myślenia trenerowi Błażejowi Korczyńskiemu. Długo się męczyliśmy, a prowadzenie zdobyliśmy nie po składnej akcji, ale po koszmarnym błędzie jednego z rywali, który wykorzystał Sebastian Grubalski, strzelając do pustej bramki.
Wielu kibiców liczyło, że po golu na 1:0 będzie już dużo łatwiej - i kolejne bramki padną w niedługim czasie. Tymczasem dopiero po 24 minutach było 2:0 - i znów nie zawdzięczaliśmy tego składnej akcji, tylko indywidualnym umiejętnościom czołowego strzelca STATSCORE Futsal Ekstraklasy, Michała Marka z Rekordu Bielsko-Biała (na zdjęciu). Pokazał, że jest rasowym pivotem: obrócił się z piłką, mimo asysty rywala mocno uderzył i trafił. A potem wreszcie po akcji dwójkowej i zabraniu Piotra Łopucha Marek znów pokazał klasę oraz instynkt snajpera.
Doświadczeni kadrowicze - Marek, czy Sebastian Leszczak - potwierdzili, że w trudnych chwilach są bardzo ważni dla drużyny. Cieszy też fakt, że nasz zespół nie stracił gola. Na to zwracał uwagę trener Korczyński: aby nie popełnić prostego błędu, zwłaszcza w początkowej fazie meczu, który mógłby mocno skomplikować sytuację i wprowadzić dużą nerwowość. Zero z tyłu to w futsalu ogromne prawdopodobieństwo zwycięstwa - i ten najważniejszy cel nasza reprezentacja stosunkowo pewnie osiągnęła. Pięć goli w trzech eliminacyjnych meczach to nie za dużo, ale po następnym spotkaniu średnia powinna być już bardziej okazała.
Nasz zespół miał dziś zadanie do wykonania - i wykonał je na piątkę. Brawo, Panowie.
Tekst: Krzysztof Dziedzic
Zdj. Paweł Jakubowski / Constract Lubawa