Zimna krew lidera

27.01.24Utworzono
/uploads/assets/5596/R6__6087.jpg
Będący w kryzysie leszczynianie kontra rozpędzony Piast Gliwice. Ten pojedynek od początku zapowiadał się emocjonująco. Dodać do tego historię poprzednich spotkań i mamy futsalowy rollercoaster.

Już w pierwszych minutach Serhii Malyshko musiał ratować swój zsespół, wybijając piłkę praktycznie z linii bramkowej. Kibice mogli oglądać również ciekawe starcia na parkiecie zwinnego Daniela Gallego Garcii i wysokiego oraz silnego Ricka.

 

Z upływem czasu emocje narastały, a drużyny grały na pograniczu faulu. Pierwsza bramka padła z rzutu rożnego. Błąd w defensywie popełnili przyjezdni. Niepilnowany Viacheslav Kozhemiaka jak na pivota przystało zrobił pożytek z tej piłki. Aż dwukrotnie wynik mógł podwyższyć Kolesnykov, ale najpierw świetnie jego strzał z daleka obronił Widuch, a następnie źle zagrał w sytuacji sam na sam.

 

Wydawało się, że gospodarze posiadają minimalną przewagę optyczną, ale nie potrafili zrobić z niej użytku. Gliwiczanie, tracący w lidze najmniej bramek, robili wszystko, żeby ich strata się nie powiększała. Po drugiej stronie parkietu przed doskonałą wręcz okazją stanął Rick, zawodnik nie trafił jednak w światło bramki pilnowanej przez Kozlova.

 

Wspomniane emocje cały czas były na wysokim poziomie. Niech najlepiej świadczą o tym przewinienia. Na siedem minut przed przerwą przyjezdni grali z widmem przedłużonego rzutu karnego. Wcale lepszej sytuacji nie mieli miejscowi, którzy faulowali cztery razy. 15. minuta okazała się w pewien sposób przełomowa. Po kilku nieudanych próbach z rzutu wolnego, piłka w końcu znalazła się pomiędzy słupkami. Na nieszczęście byłych Mistrzów Polski strzelcem jej został Vinicius Lazzaretti, który znalazł się na linii strzału Kolesnykova z rzutu rożnego.

 

Szóste przewinienie na Jakubie Kąkolu oznaczało przedłużony rzut karny. Do jego wykonania podszedł etatowy ich egzekutor Rajmund Siecla. Zawodnik nie oddał jednak dobrego strzału, więc i wynik pozostał bez zmian. Zmiany nastąpiły jeżeli chodzi o liczbę fauli. Gospodarze również osiągnęli limit, na ich szczęście miało to miejsce chwilę przed przerwą.

 

Niewykorzystany przedłużony rzut karny z pierwszej połowie najwidocznie rozdrażnił Rajmunda Sieclę, który był bliski pokonania Widucha na otwarcie drugiej połówki. Rezultat mógł się zmienić, gdyby nie inny ruch ręki Kozlova. Piłka po interwencji zakręciła się przy ciele i mogła być być bramka samobojcza.

 

28. minuta i piąty faul w drużynie gości. 60 sekund później trener Orlando Duarte wprowadził lotnego bramkarza. W jego roli wystąpił Cadini. Właśnie ten zawodnik znalazł się na bardzo dobrej pozycji, ale oddał niecelny strzał. Upływający czas miał dosyć podobny obraz gry. Broniący się leszczynianie i próbujący złamać ich defensywę goście. Szósty faul był kosztowny dla przyjezdnych. Sędziowie za przewinienie podyktowali krótki rzut karny. Do jego wykonania podszedł Kozhemiaka, a do jego obrony Janiszewski. Górą był ten pierwszy, kończąc fenomenalną serię obronionych strzałów młodego bramkarza.

 

Podopieczni trenera Duarte nie zamierzali składać broni i w przewadze w końcu pokonali Kozlova. Gra w przewadze była skuteczną bronią gości. Bertoline zagrał do Vareli, a ten zapisał się na liście strzelców. To co kluczowe miało miejsce chwilę później. Zagrania ręką w polu karnym dopuścił się Vinicius Lazzaretti, więc sędziowie podyktowali rzut karny. Z decyzja nie zgadzali się Michał Widuch i Orlando Duarte, którzy zostali upomnieni żółtymi kartkami. Wynik podwyższył Kozhemiaka, który ponownie pokonał Janiszewskiego.

 

Na 3:4 bramkę trafił Miguel Pegacha  i znów zrobiło się niezwykle ciekawie, ale to nie koniec. Gliwiczanie przeprowadzili skuteczną kontrę. Po raz pierwszy w tym meczu kibice oglądali remisowy rezultat. Nie trwał on jednak długo. Grę w przewadze po raz kolejny dzisiaj wykorzystali goście. Bramka Ricka okazała się bramką na wagę zwycięstwa.

 

GI MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO – PIAST GLIWICE 4:5 (2:0)

Bramki: Viacheslav Kozhemiaka 8, 32, 37, Vinicius Lazzaretti 15 (s) - Breno Rosa 34, Edgar Varela 36, Miguel Pegacha 38, 38, Rick 40