Zimny prysznic w cztery minuty

16.06.22Utworzono
/uploads/assets/4301/286668309_1885988358238087_4570541233444858878_n.jpg
W drugim spotkaniu turnieju towarzyskiego rozgrywanego w Chorwacji reprezentacja Polski przegrała z Węgrami 3:5. Aż cztery bramki Węgrzy strzelili między 6. i 10. minutą.

Po wygranej w pierwszym meczu turnieju towarzyskiego w Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną 4:1 poprzeczka dla biało-czerwonych poszła znacznie wyżej. Zawodnicy Błażeja Korczyńskiego musieli zmierzyć się bowiem z reprezentacją Węgier, która w swoim pierwszym spotkaniu pokonała Czarnogórę aż 5:1.

Początek spotkania był dość wyrównany. Kiedy już jednak Wegrzy doszli do głosu, to zrobili to w sposób mocno szukający dla naszych zawodników. Najpierw z rzutu karnego po zagraniu piłki ręką przez Kamila Surmiaka do siatki trafił Zoltán Dróth, którego w szczególności mogą kojarzyć gracze Rekordu Bielsko-Biała z rywalizacji w ostatniej Lidze Mistrzów. Na 2:0, po błędzie w rozegraniu Sebastiana Leszczak z Patrykiem Hołym na listę strzelców wpisał się zaś Attila Bíró.

Naszym rywalom wciąż jednak było mało, czego dowodem była, może trochę przypadkowa, ale jednak bramka Gergő Siposa, który po nie do końca skutecznym wybiciu piłki przez Michała Kałużę i lekkim pogubieniu się przez Tomasza Kriezela wbił futsalówkę do niemalże pustej siatki. Zwieńczeniem całości była natomiast samobójcza bramka Remigiusza Spychalskiego, który niefortunnie przeciął tor lotu piłki wybitej bezpośrednio z autu.

Straty w 11. minucie zmniejszył dopiero Sebastian Leszczak, pokonując bramkarza rywali z rzutu karnego, również po zagraniu piłki ręką przez jednego z Węgrów. Na kolejne trafienie musieliśmy trochę poczekać, ale na nasze szczęście, znów futsalówkę z siatki wyciągali Węgrzy. Tym razem znów trafił Leszczak, ale już po krótkim rozegraniu autu z Michałem Kubikiem z prawej strony boiska.

Na pięć minut przed końcem wynik pozostawał bez zmian, to też Polacy postawili wszystko na jedną kartę i wycofali bramkarza. Bramki kontaktowej jednak to nie przyniosło. Co gorsza na 5:2 po szybkim kontrataku, mimo obecności już Bartłomieja Nawrata między słupkami, trafił József Tatai i nawet szybka odpowiedź Michała Kubika niewiele dała.

Biało-czerwni przegrali 3:5 i pozostali na drugim miejscu w tabeli całego turnieju. Szansa na poprawę swojego dorobku już jutro o godzinie 17:45, gdy to naszym rywalem będzie reprezentacja Czarnogóry.


POLSKA – WĘGRY 3:5 (1:4)

Bramki: Sebastian Leszczak (11 k., 22), Michał Kubik 39 - Zoltán Dróth (6 k.), Attila Bíró (7), Gergő Sipos (8), Remigiusz Spychalski (10 s.), József Tatai (38).

Polska: 1. Michał Kałuża - 2. Michał Kubik, 7. Kamil Surmiak, 9. Tomasz Lutecki, 13. Tomasz Kriezel oraz 12. Bartłomiej Nawrat - 3. Mateusz Madziąg, 4. Patryk Hoły, 5. Remigiusz Spychalski, 6. Sebastian Grubalski, 8. Kacper Sendlewski, 10. Sebastian Leszczak, 11. Paweł Kaniewski, 14. Michał Marek.

Węgry: 1. Marcell Alasztics - 2. Richárd Dávid, 10. Ákos Harnisch, 11. Zoltán Dróth, 13. Milán Hajmási oraz 12. Bence Krajcsi - 3. Attila Bíró, 4. Benedek Horváth, 6. Gergő Sipos, 7. József Tatai, 8. Ádám Vas, 9. János Rábl, 14. Patrik Pál, 15. Máté Suscsák, 16. Zoltán Szalmás.


Autor: Łukasz Leski

Fot. Futsal Week