Początek spotkania z Bośnią i Hercegowiną zdecydowanie różnił się od tego, który mogliśmy oglądać wczoraj, w trakcie meczu z Kazachstanem. Polacy zaatakowali od razu, chcąc narzucić swoje warunki gry. Można było zatem wnioskować, że po wczorajszej wygranej Finów z Bośniakami 3:1, zawodnicy Łukasza Żebrowskiego chcieli nie tylko zwyciężyć z rywalami z Bałkanów, ale zwyciężyć wysoko.

Pierwszą bramkę naszym reprezentantom udało się zdobyć w 7. minucie. Po rzucie rożnym piłka przeszła od Szymona Licznerskiego, przez Macieja Mazura do Kamila Rolla, który znajdując się już na czystej pozycji trafił do pustej siatki.

Bośniakom udało się jednak doprowadzić do remisu. Po dość kontrowersyjnym przejęciu piłki, ta trafiła pod nogi Faruka Brkanicia, który silnym strzałem, po rękach Dawida Lacha, przełamał polską defensywę. Co więcej zdobyli oni nawet drugiego gola, ale tego akurat trafienia prawidłowo sędzia nie uznał, bo też padło ono bezpośrednio po strzale z linii autowej.

Po zmianie stron, na nasze nieszczęście rywale zdobyli już bramkę zgodnie z przepisami. Błąd Kacpra Opatowskiego wykorzystał Milos Radujković, który huknął z dystansu i kolejny raz po rękach Lacha, piłka wpadła do bramki.

Polacy nie zdołali na to trafienie szybko odpowiedzieć, a co gorsza po kilku minutach było już 3:1. Tym razem przeciwnika nabił Adrian Formela, który dzięki temu znalazł się na wprost bezradnego Lacha, niemającego żadnych szans przy silnym strzale z bliskiej odległości.

To zmusiło naszych reprezentantów do postawienia na grę w przewadze, ale nie przyniosło to żadnej korzyści. Biało-czerwoni przegrali 1:3, a tym samym o awans na Mistrzostwa Europy w Hiszpanii zagramy w piątek o godzinie 18.00 z reprezentacją Finlandii.

BOŚNIA I HERCEGOWINA – POLSKA 3:1 (1:1)

Bramki: Faruk Brkanić (12), Milos Radujković (31), Slavko Kasalo (33) - Kamil Roll (7).

POLSKA: Dawid Lach (Paweł Mura) – Szymon Licznerski, Kacper Sendlewski, Miłosz Krzempek, Kacper Opatowski – Patryk Zając, Marcin Jastrzembski, Filip Turkowyd, Kamil Roll, Maciej Mazur, Adrian Formela.

Autor: Łukasz Leski

Fot. lff.lv